Przepiękna panorama i foty trasy biegowej wokół Mogielicy….

Już za kilka dni nasz towarzyski bieg Norafwintertrail – będzie urodzinowo – będzie wesoło.
Choć pogoda (z prognoz) zapowiada się nienajlepsza – mam zamiar się dobrze bawić:)

Wczoraj pani Justyna za Starostwa Powiatowego w Limanowej podpowiedziała mi że na necie jest ostatnio przygotowana panorama trasy biegowej – i oto ona:

http://powiatlimanowski.wkraj.pl/#/73301/330,-5

Warto oglądnąć -myślę, że ten projekt przekona wiele osób do tego by przyjechać i albo pobiegać, albo przejść się wokół Mogielicy:)

Świąteczne spalanie… Przehyba – żółty – czerwony – żółty…25.12.2014

Świąteczne spalanie… Przehyba – żółty – czerwony – żółty…25.12.2014

Święta w Gołkowicach = Przehyba kilka razy.
Dziś miał być dłuższy bieg.

Postanowilismy pobiec na Przehybę żółtym szlakiem, który zaczyna się w Łącku, ale dołączyliśmy do niego na Okrąglicy – dokąd nasz skodziasty Rumak nas przywiózł.

Żółty szlak prowadzi przez Dzwnkówkę do Szczawnicy…
A po drodze mieliśmy takie widoki:
IMG_1682

IMG_1685

IMG_1688

IMG_1702

IMG_1707

IMG_1713

IMG_1726

Trasa przepiękna widokowo – choć trochę zryta przez ciągniki i samochody zwożące drewno…
IMG_1730

Bieg spokojny, lekki… do momentu, kiedy moja kostka na Przysłopiu postanowiła po raz kolejny w tym roku się skręcić. Nienawidze tego – tego bólu chwilowego.
Oczywiście rozchodziłam – ale do tej pory boli.

Z Dzwonkówki czerwony szlak… oj pamiętam każdy odcinek tego szlaku – daje w dupę totalnie – zwłaszcza podejście pod Skałkę.

Ale za to na końcu trasy …bajkowo:)
IMG_1743

IMG_1744

IMG_1745

IMG_1750

I jedzonko na Przehybie musi być:) Świąteczna kawka, szarlotka (Benika – trochę mu ukradłam) – i grzane piwko:):)
IMG_1753

IMG_1754

IMG_1755
IMG_1752

Droga powrotna – żółty szlak na Stary Sącz…tu dołączyła do nas Ela, która z Edim weszła na Przehybę od szlabanu.
IMG_1756

IMG_1764

Wyszło 29 km – co jest niezłym wynikiem po wczorajszym wigilijnym obżarstwie:)
IMG_1769

Wigilijny wschód słońca na Przehybie…

Wigilijny wschód słońca na Przehybie…

Pobudka o 5:30 – to dla mnie nie taka łatwa sprawa.
Ale dziś nawet nie było tak źle.

Szybkie mini-śniadanie i z Benikiem jedziemy pod szlaban w Gaboniu.

Spokojnym trichtem biegniemy na wschód słońca na Przehybie.
Ciepło jak na grudzień – termometr w samochodzie po 6 rano pokazywał 9C.

W niecałą godzinkę dobiegliśmy na Przehybę i zaczynało świtać….

IMG_4893

Kolory przepiekne…

IMG_4897

IMG_4901

Benik szlifuje formę przed wyprawą na Aconcaguę.
IMG_4904

IMG_4907

IMG_4913

Jutro tu pewnie też zawitam – choć już nie o poranku i na dłuższą przebieżkę.
Planowana część trasy Niepokornego Mnicha:)

IMG_4915

Beskid Żywiecki… czasem warto pobłądzić:)

Beskid Żywiecki… czasem warto pobłądzić:)

Przepiękna trasa – poza trasą…. Rycerka Górna – Rajcza

IMG_1594

Zielony szlak
IMG_1609

…. w stronę Słowacji-od Kycory – szlak niebsieki, który się szybko urywa i …. nie ma go…. potem – na przełaj -przez chaszcze i drzewa – ostro w dół…. potem – trochę stopa, trochę zilonego szlagu i grzęźnięcia w błoto-śniegu, potem… Przysłop (prawie w domu:) ) – potem ….. w dół …. i chłopaki z ciepłaym i nagrzanym samochodem.
Nowe preżycia – nowe doświadeczniea – nowe miejsca na bieganie

IMG_1627

Jedno wiem – przyjadę tu na wiosnę:) Nie na jeden a na kilka dni – trasy świetne:)
Zero ludzi – prawdziwy relaks biegowy:)

IMG_1622

IMG_1626

U podnóża Tatr – czyli moje sam na sam z górami…

U podnóża Tatr – czyli moje sam na sam z górami…

Czasami się zastanawiam nad tym, dlaczego tak się dzieje, że człowiek pobiegał, poćwiczył, jest zrypany fizycznie i już zaczyna myśleć o tym, gdzie jechać następnym razem, kiedy i ile przebiec…
Tak było na biegach typu maraton. Przybiegając na metę myślałam, że w najbliższym czasie odpuszczam, olewam – że po prostu mam już tego dość. Wystarczyło kilka godzin i takie oto rozmyślania się pojawiały: a może pobiegnę w tym biegu, albo w tym…

Tym razem tak było w środę. Pojechaliśmy do Wisły – trochę pobiegaliśmy, trochę czasu nam zajęło spotkanie biznesowe bandy Newline – i oglądanie przyszłorocznej,naprawdę świetnej kolekcji.
Pogoda była cudowna, trasa też ale było mi mało – dlatego postanowiłam jechać na weekend do Chochołowa. Od prawie roku swój oensjonat prowadzi tam znajomy rodziny, dlatego – była to dodatkowa mobilizacja.

Wyjechałam w sobotę ok 8:30 z Krakowa i już przed 11 byłam na miejscu. Zostawiłam w pensjonacie rzeczy, przebrałam się i pobiegłam.
Jaki był plan? Brak planu. Miałam mape okolicy – a, że Pan Staszek właściciel lokalu powiedział, że jest tu bardzo dużo fajnych dróg – to postanowiłam nie tracić czasu na szukanie szlaku… sam się znalazł.
Wybiegłam z Chochołowa w stronę przejścia granicznego ze Słowacją i tam skręciłam w lewo.

IMG_1375

Wybiegłam sobie na górkę, gdzie był przekaźnik – i już wiedziałam, że mój wyjazd był jedną z najlepszych decyzji jakie ostatnio podjęłam. Świetna pogoda, świetna przejżystość, świetne widoki… a trasy… były drogi, ścieżki…
IMG_1382

Z jednej strony Tarty, z drugiej strony Babia góra…

IMG_1389

Biegłam sobie, szłam… czułam tą radość, którą powinno dawać bieganie codziennie.
Bez zegarka, bez pomiaru tętna – nie jako trening, a jako rekreacja i relaks…
Relaks nie tylko fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny… pięknie…

IMG_1397

W końcu jakimś trafem (chyba już nad Witowem) dotarłam do, według mnie, albo starego, albo tak zaniedmabengo żółtego szlaku wzdółż granicy, który był ledwo widoczny. Nie wiem, czy jest to ten sam szlak, który biegnie z Magury Witowskiej do Oravicy – ale był. BYł, albo raczje pojawił się w kilku miejscach i zniknął.
IMG_1411

Przy stacji wyciągu Witów – postanowiłam siąść sobie pod drzewem i trochę się… poopalać:)
Piękne słońce – ciepło… a co tam:)

Powrót równie pięknymi trasami:
IMG_1416

IMG_1393

A wieczorem – kąpiel w termach Oravicy…

Na niedzielę pogoda zapowiadała się również fajna. Wieczorem w sobotę obmyśliłam trasę:
Czarny szlak z Witowa przez Płaziska, Pałkówkę do Gubałówki.
Niedzielny poranek przywitał mnie rzeźkim chłodem… więc już nie biegłam w cienkiej bluzie jak dzień wcześniej, a ubrałam kurtkę i czapkę. Rękawiczki na początek obowiązkowo.

Ten czarny szlak od samego początku mnie wkurzał… po pierwsze rzadko były znaki, po drugie – dziwnie szła trasa… po trzecie – w jednym miejscu skręt w prawo, i natej samej drodze za kilkanaście metrów kolejny skręt w prawo… w sensie – 1 droga – i 2 szlaki czarne – 2 drogi…jakoś dziwnie.
IMG_1438

Trochę biegałm za szlakiem, gdy był słabo widoczny biegałm dróżkami… a w końcu szlak gdzieś zniknął…
Ale to jeszcze nic – najlepszy był moment – gdy w drodze powrotnej (oczywiście na Gubałówkę nie dotarłam – bo mnie szlak trafiał ze szlakiem i postanowiłam skrócić trasę – zwłaszcza, że planowana byla jeszcze jedna z moją mamą, która, przygotowuje się do Rzeźnikcza).
IMG_1446

Cześć trasy była niestety bardzo rozkopana, część trasy zamarznięta…
IMG_1454

Część trasy w śniegu…
IMG_1459

Powrót był lepszy… jakimś dziwnym zbiegiem… napweno nie okoliczności – dotarłam do szlaku, który zgubiłam wcześniej…
Biegłam jakiś czas do momentu kiedy szlak wprowadza nas do prywatnego gospodarstwa i na teren prywatny… zgłupiałam… postanowiłam pobiec nad domem ścieżką…i po kolejnych ok 300-400 metrów znalazłam przerwany szlak… dziwne to wszystko…
Mogłaby być całkiem fajna trasa – ale widać, że i PTTK i nadleśnictwo nie dbają w ogóle o to, by szlak był zadbany – a szkoda, bo mogłoby to przyciągnąć większą ilość turystów do Chochołowa i Witowa, zwłaszcza, że byłby to świetny dodatek do budowanej w Chochołoie Termy, i trasy rowerowej prowadzącej z Nowego Targu.

Na trasie czarnego szlaku były natomiast takie cudeńka:
IMG_1476

IMG_1467

Trasa – może 15 km, może troszkę mniej – na poranną rozgrzewkę całkiem nieźle.

Koło 11 przyjechali moi rodzice z babcią – w końcu odwiedzić znajomego – więc moja mama również pobiegała ze mną, na II część bieganie.
Tym razem postanowiłam zobaczyć jak będzie wyglądał czarny szlak z drugiej strony Witowa – w kierunku na Magurę Witowską. Tu już było dobrze.
Trasa nie była piękna, jak ta z rana czy soboty, ale treningowo – super. Nie było bardzo cieżkich podbiegów, dobre podłoże – do trenowania świetnie:)

IMG_1478

IMG_1490

Żeby nie wracać tą samą drogą postanowiłam, że pobiegniemy ścieżką, która powinna nas według mapy zaprowadzić do większej drogi poniżej a później do samego Witowa, gdzie zostawiłyśmy samochód.

IMG_1492

IMG_1501

IMG_1502
Takie oto widoki miałyśmy po drodze- owca zagryziona przez wilka – wyjezdzone całe mięso pozostawione tylko futro… masakra… Widać było, jak wilk ciągnął owcę po śniegu…

IMG_1508

A popołudniu dłużesz „moczenie” w termalnych wodach Oravicy – stare baseny to mają jendak klimat:)

Cóż tu dużo mówić -fajny weekend:)

Ćwilin…szlak z Mszany…

Ćwilin…szlak z Mszany…

Nałóg bieganie jest coraz większy:)

Ostatnia niedzielna wyprawa w Tatry Słowackie ropaliła we mnie jeszcze większą chęć łażenio-biegania po górach.  Szlak zielony z Jaworzyny tatrzańśkiej Doliną Jaworzyny jest przepiękny. Idealna trasa biegowe, pod koniec zaczyna się wprawdzie już konkretne skalne podejście – ale trening niesamowity – zwłaszcza, gdy cisza i spokój wokół:)

I tak po poniedziałkowym lenistwie – tylko krótka wyprawa rowerowa, postanowiłam we wtorek pojechać sobie w Beskid Wyspowy.

Ćwilin… jeszcze nigdy tam nie byłam – a to przecież góra – sąsiadka naszego Łopienia, który jest jednym dwóch głównych bohaterów naszego biegu #Noraftrail.

20140729_102011

Trasa zaczyna się w Mszanie tuż za mostem na Mszance w stronę Limanowej  – skręt w ulice – Zielona – żółty szlak.

Szlak bardzo przyjemny – choć na poczatku miałam małe problemy z odnalezieniem go wśród łąk i pól.

Widoki od początku trasy przepiekne…

Cisza, spokój… i piękno… W czasie całej mej wyprawy – spotkałam 4 osoby na trasie – z czego dwójka to lokalni grzybiarze z koszami pełnymi prawdziwków i kozaków.

Oj było trochę grzybów po drodze – oczywiscie, znalazły się też one w moim plecaku biegowym, który mimo, że wygląda na mały mieści dość sporo:)

20140729_091720

A pierwszymi turystami jakich spotkałam  były barany:)

Lecąc tak do przodu – zabładziłam… i juz miałam wrcać, bo moja kostka znowu się przekręciła boleśnie i stwierdziłam, że chyba dam jej odpocząć – ale…

Powolutku – dobiegłam/domaszerowałam do szczytu.  I chyba Ćwilin  pobił Mogielicę.

20140729_102011

Szczyt jest pzrepiękny:) Można sobie siąść na ławce  – rozłożyć piknik i miło spędzać czas  – mając przed sobą przepiękne widoki na kolejne wzniesienia Beskidu Wyspowego i Gorców:)

20140729_113413

Niestety na szczycie znalazłam sporo śmieci,  co pewnie pozostało po niezłej libacji  – puszki po piwie, papierki – generalnie świeże śmieci. SZOK!!! Chamówa ludzka nie zna granic:(:(

Pleżałam chwilę ciesząc się słońcem i wdychając świeże powietrze i postanowiłam, że wkrótce tu wrócę:) Cudowne miejsce…

Po drodze natrafiłam na „pyszny deser witaminowy” – dojrzałe czernice – mniam…:)

20140729_113554

 

Oczywiście oprócz witamonowego deseru w połowie trasy – rewelacyjny baton energetyczny Agisko – dodał sił:) W sumie – moze i nie dodał, ale jest cholernie smaczny:):)

A tak poza tym, to już wiem, że ta góra w kolejnym biegu Noraftrail – będzie odgrywała istotną rolę:):)