Super Trail 130 km – DFBG 2016
Jak to jest gdy jedziesz na bieg nie wiedząc dokładnie czy polecisz 130 km za kilka godzin czy ok 70 km dwa dni później? Całkiem to fajna i śmieszna sytuacja.
Taką oto sytuację miałam w czwartek przed startem na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górksich.
Przyjechałam do Lądka Zdrój nie do końca pewna, czy będzie szansa przepisania startu osoby, która nie mogła wystartować na mnie. Kilka godzin w niepewności – na miejscu info, że organizator nic nie wie…ale na szczęście się udało. OTK Rzeźnik – dziękuję jeszcze raz:)
Strategi biegu nie miałam żadnej – gdy dowiedziałam się, że jest taka możliwość (kilka dni przed startem) – to stwierdziłam, że warto skorzystać.
Wystartowałyśmy z Kaśką razem – wiedząc, że będzie nam raźniej i milej jak sobie razem ten bieg przelecimy. I to był doskonały pomysł:)
Biegłyśmy sobie/maszerowałyśmy w miarę równym tempem. Takim by nam było dobrze i komfortowo.
I w sumie byłoby wszystko ok gdyby nie to, że tuż przed szczytem Śnieżnika rozpościerały się mokradła – w sensie błocka trochę przykryte wysoką trawą. Była już noc i ciężko było je omijać nie wpadając do nich. Kilka takich wejść do błota równało się biegiem kilku godzin w mokrych butach z ciągle pojawiającym się piaskiem czy czymś piasko-podobnym. Niestety to odbiło się bardzo na moich stopach, i odparzone stopy zaczęłam czuć już po kilku kilometrach. Marzyłam o przepaku, by zmienić skarpety i buty – a do przepaku było jeszcze ze 20 km…
Tempo cały czas miałyśmy w miarę równe. Ktoś nas mijał, kogoś wyprzedziłyśmy.
I w końcu zostałyśmy same. Nikogo z przodu, nikogo z tyłu – bez stresu, bez spiny – nawet jak lecisz na luzaka -to jak ktoś jest za Tobą – to czujesz, że nie jesteś totalnie na luzie.
A my właśnie osiągnęłyśmy ten moment – gdy byłyśmy totalnie wyluzowane i chyba to był ten moment biegu, który był najfajniejszy.
Gdy dotarliśmy na przepak przebrałam skarpety i buty, ale odparzenie tak było już duże, że ten myk niewiele pomógł. Nie powiem, że nie miałam chwil gdy już myślałam, że zejdę z trasy. Ten ból stóp szczególnie dawał się odczuwać na czeskich fragmentach dziwnego asfalto-szutru. Dlatego w niektórych momentach łatwiej było mi uprawiać wolny trucht niż szybki chód – inne położenie stopy, mniejszy kontakt obolałej części z asfaltem i kamyczkami.
Gdy biegłyśmy po stronie czeskiej – okazało się, że jesteśmy na 4 pozycji, a 3 dziewczyna tuz przed nami… i dałyśmy czadu utrzymując później przewagę do końca.
Dystans 130 km – był najdłuższym dystansem górskim i dla mnie i dla Kasi.
Dałyśmy radę! I wylądowałyśmy na mecie na 3 pozycji.
Wspólne wsparcie, wspólne chwile zachwytu nad przyrodą…np wschód słońca na ok 70 km z przepięknymi różowymi chmurami…
Bieg według mnie świetnie przygotowany. Szacun dla organizatorów i całej ekipy.
Świetne znakowanie trasy i genialny pomysł z odblaskowymi naklejkami.
Dziękuję moim kochanym RZEŹNIKOM za doping i wsparcie!
Podziękowania dla Czesława naszego za troskę na punktach:)
A oczywiście jakie koszulki rządzą na trasie? Thoni Mara 🙂
Za rok poszalejemy jeszcze bardziej.
Najnowsze komentarze