Moja nowa przecudna trasa… 45 km od Krakowa… :):):)

Moja nowa przecudna trasa… 45 km od Krakowa… :):):)

Miała być leniwa niedziela…
Po sobotnim lekkim bieganiu w górach, dziś myslalałm, że zostanę w Krakowie i pobiegam nad Wisłą.

Ale od jakiegoś czasu siedziała mi w głowie jedna trasa. Tak blisko – a zawsze jakoś nie było czasu.

Poranna kawka i szybka decyzja – jadę:)

Kierunek Pcim… o dziwo na Zakopiance pustki totalne, więc do Pcimia dojechałąm dość szybko.
Teraz poszukiwanie szlaku żółtego… tuż koło kościała znalazłam i jechałam nim kawałek…aż go zgubiłam.
Ale postanowiłam dojechać wąską asfaltową drogą do końca i tam gdzieś w górze odnaleźć żółty szlak.
Wąska droka przez ok 3-4 km pięła się dość mocno w górę… czyli trochę podbiegu sobie zaoszczędziłam 😉

Zaparkowałam samochód – wzięłam plecak z przygotowanym wcześniej piciem i radosna pobiegłam pierwszą dróżką jaką zobaczyłam w górę.
20151206_115343

Po ok 300 metrach dołączyłam do żółtego szlaku i już polubiłam tą trasę.
Może to, że była piękna pogoda i dodawła uroku trasie, może to, że poczatek trasy już wzbudzał we mnie zachwyt i sama się nakręcałam…

…tak się nakręciłam, że dopiero po przebiegnięciu ponad 1 km zauważyłam, że zapomniałąm ubrać buty biegowe 🙂

Na szczęście buty półtrekkingowe, w których chodzę na co dzień są całkiem niezłe… i spisały się w górach równie dobrze
jak buty biegowe.

Trasa przepiękna widokowo – biegnąc w kierunku Koskowej Góry kilkakrotnie mamy piekne otwarte przestrzenie pozawalające zachwycać się cudownymi widokami – a przy widoczności jak dziś… Szczebel, Luboń Wielki i nawet Mogielica -byly jak na wyciągnięcie ręki… a w tle Tatry.

Trasa – a przynajmniej ten fragment, który dziś zrobiłam (26 km – 13 km w jedną stronę i powrót) – jest trasą idealną na treningi biegowe.
Nie ma jakiś niesamowicie mocnych podbiegów, ale kilka z nich potrafi dać w kość, zwłaszcza jak się wbiega do końca a nie przechodzi w marsz.

I lecie się tak: Gronik – Kotoń – Groń – Balinka – Przełęcz Dział – Parszywka i Łazy. Tu postanowiłam zrobić odwrót.
Ale plan na kolejną wyprawę biegową już są… busem do Pcimia – trasa z Pcimia do makowa Podhalańskiego i powrót busem z Makowa a na wiosnę – tam i z powrotem.
Trasa ta oprócz tras na Przehybę i Mogielicę – dołączyła dziś do ulubionych – zresztą zobaczcie sami:)

„Mocne wejście” w nowy sezon.

„Mocne wejście” w nowy sezon.

SPARTATHLON 2017… dalekie marzenie…
12065523_921945567884752_5751463098275458705_n

Ten zakład na lotnisku w Atenach wiele zmienił w moim życiu.

Postanowiłam, że będę przygotowywać się porządnie, by móc wystartować w tym biegu w 2017 roku.
Żeby zrozumieć dlaczego „się chce człowiek tak dojechać” – trzeba to zobaczyć na własne oczy, poczuć tą atmosferę, grecką aurę…

Ale start w Spartathlonie -to nie taka sobie ładna bajka.
Trzeba się dostać tam. To już pół sukcesu.
Aby być sklasyfikowanym trzeba zakończyć np bieg na 200-220 km w czasie do 30 h (kobiety), lub 100 km bieg w czasie do 10:30h…

Opcja druga – jest możliwa dla mnie jedynie podczas Kalisi….ale jak by się nie powiodło – to kiszka. Rok 2017 odpada.
Wybór padł na Ultrabalaton 220 km wokół Balatonu. Gdy po raz pierwszy usłyszałam te słowa od trenera – „że dobrze by było tam właśnie wystartować” – stwierdziam, że to jeszcze za wcześnie dla mnie na taki dystans…ale podobno dobrze przepracowana zima i wiosna…mogą mi w tym pomóc.

A więc ULTRABALATON 2016.
ultrabalaton....

Rozkręcanie…. nigdy wcześniej nie biegałam po 5 razy w tygodniu…
Więc zaczęłam… interwały – nienawidziłam… (dalej nie lubię) – ale się staram, choć czasem mięśnie mówią „nie damy rady”…ale radę dają.
Najprzyjemniejsze w tym wszystkim są długie wybiegania po górach – to co lubię najbardziej.

12311175_1227117577305434_3185652686983873005_n

Do tego aqua aerobik, tabat, trening obwodowy…
Moc podobno przyjdzie – więc trzymajcie kciuki.

11752426_1208646819152510_3357732488009877228_n