utworzone przez admin | kwi 28, 2014 | Bez kategorii
Gdy jechaliśmy w czwartek popołudniu do Szczawnicy liczyłam na to, że taka pogoda utrzyma się jeszcze do soboty.
W czwartek z Zigim poszliśmy znakować trasę – forma, wydawałoby się – wyśmienita, szybko, zwinnie oznaczyliśmy część trasy do Przehyby (od Szczawnicy – przez Bereśnik i Dzwonkówkę) i pędem niebieskim szlakiem w dół do Szczawnicy.
I miałam nadzieję, że tak lekko będzie również w sobotę…
Ale tak nie było. Dwudniowy deszcz dał się we znaki. Już na pierwszym krótkim podbiegu przed Bereśnikiem ześlizgiwałam się z góry, co nie wróżyło dobrze.
Dalej Bereśnik – póki co calkiem nieźle, tempo jest, moc jest, pod Dzwonkówkę już w paru miejscach podchodziłam – to miało być w ramach oszczędzania baterii na później.
Z Dzwonkówki całkiem fajnie i już jestem na Przysłopie. I tu już zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Ostry kawałek – wyrypa pod dzwonkówkę, gdzie już raz wbiegłam, a przeważnie spokojnie wchodziłam – dał mi mocno w kość – poczułam mięsnie – może to właśnie odbiło się znakowanie trasy 2 dni wcześniej, może jeszcze za słabe przygotowanie fizyczne – nie mam pojęcia. Ale nic- przecież: Ja nie dam rady? Oczywiście, że dam – ze Skałki na Przehybę rzut beretem i lecę, pędzę – a tam moi rodzice z wodą (pomagali przy punkcie żywieniowym). Bidon zapełniam do pełna i „go” na Radziejową.
Tu na spokojnie – ale całkiem dobrze mi się biegło…. i zbieg….
Nawet nie było tak źle, do momentu gdy dostałam kolki, lub czegoś innego co tą kolkę przypomina. Mocne kłucie pod żebrami z prawej strony. Nie mam możliwośći oddychania bez bólu, więc zwalniam, bo szybki ruch – mocniejsze uderzenie = większy ból… i tak niestety do końca. W tym momencie już skończyła się moja walka o jakiś dobry czas, a trwała walka ze sobą by nie zejść z trasy… CO CIĘ NIE ZABIJE TO CIĘ WZMOCNI….tak sobie to po drodze tłumaczyłam.
Pod górę już tylko marsz, na płaskim i z góry lekki trucht – bo szybko się nie da.
Obidza – Rafał Maćkowski z mocnym wsparciem – dziękuję – pomogło na jakiś czas:):)
Wysoka – jakoś przeszła – trochę się ślizgałam, więc wolałąm nie ryzykować przy zbiegu i schodziłam – masakra:(
Durbaszka – tu Ewka uśmiechem dodała otuchy…:)
Jeszcze 10 km, a moja depresja rośnie….- krótka rozmowa przez telefon, i prośba kolegi wyprzedzającego mnie o piwko na mecie…dotrzymał słowa:):) Bardzo miło:)
A deszcz leje…błota bardzo dużo…zbiegi zrobily się błotnymi „ślizgami” – dwa upadki zaliczone. Cała w blocie…lecę/ idę dalej…wyglądam gorzej niż po Runmageddonie.
Przede mną ostatni kilometr…i czeka Laco Sventek z góralskim kapeluszem, 500 metrów dalej Robert Faron. Miło, że chłopaki mi towarzyszyli – bo trochę uspokoili:
Robert Faron – wygrał Hardego Rollinga – bardzo jesteśmy z niego dumni.
A na mecie – medal od Kaswerego:) Piękne:)
I ruda Ewka czekająca – dziękuję:):) Fajnie, że byłaś- dziękuję za warkocza przed startem – i mam nadzieję, że twój wypadek z żebrem – nie przeszkodzi Ci w bieganiu.
Atmosfera super- wielkie gratulacje dla Elizy, Kuby i całej bandy:)
Spisaliście się rewelacyjnie:):)
Eliza
utworzone przez admin | kwi 25, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Wczoraj z Młodym znakowaliśmy trasę ze Szczawnicy do Przehyby, miejmy nadzieję, że taśmy zostaną i nikt ich nie pozrywa:)
Trasa wspaniała, śniegu nie ma, błotka nie tak dyżo.
Bartke – niesamowity gościu – zrobił porządki z piłą na trasie – więc nie trzeba będzie omijać powalonych drzew chaczszami. Świetna robota, myślę, że biegacze będą mu wdzięczni za to:):)
Kuba z Benikiem dalej znakują trasę – jeszcze trochę tego zostało:)
A my tymczasem czekamy by można było wejsć do szkoły i pomóc z pakietami startowymi:)
OJ, CZUJĘ, ŻE JUTRO NORAFSPORT DA CZADU!!!
I TO KOLEJNE ZAWODY, KTÓRYCH SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ:):)
utworzone przez admin | kwi 23, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Tak po wieczornym imieninowym piwku mojego „męża” stwierdziłam, że muszę napisać kilka zdań.
Na stronach z bieganiem i w gazetach sportowych sporo było o tym, że biegacze porozumiewają się swoim własnym językiem. No i właśnie dziś stwierdziłam, że to faktycznie prawda. Dlatego nawadnianie przed Szczawnicą minęło tak miło.
Gadanie o tym, czy dać czadu w Szczawnicy, czy wyluzować, czy odpuścić Peruna, czy jednak nie – no przecież takie rzeczy tylko z wariatami.
No więc najnowsze postanowienia:
1. W Szczawnicy walczę do upadłego
2. Piję po biegu tak jak walczę
3. Regeneracja …ktoś wie co trzeba zrobić, i oby to zrobił:):)Sygnał pewnie będzie ze Szczawnicy:):)
To do zobaczenia w Szczawnicy – cholernie się nie mogę doczekać soboty:):)
utworzone przez admin | kwi 18, 2014 | Relacje z tras biegowych/ foty
Słuzby zwiadowcze Norafsport (tym razem tylko ja sama) tak nie mogly sieę doczekacć Maratonu Szczawnicy, żze postanowiły sprawdzicć co słychacć na trasie:)
A na trasie duzo ciekawych rzeczy…
Szlak na Beresnik przywitał mnie dzisś przepieknym widokiem na Tatry- tylko siascć i zachwycac sieę urokami tego pieknego miejsca.
Dalej w stroneę Beresnika i Dzwonkówki- trasa fajna, troszkeę błota, ale biegnie sie dosc szybko.
Do Przysłopia – IDEALNIE.
Czerwony szlak na Przehybe nie był jednak dzis łaskawy dla mnie.
Od najgorszego podbiegu na Skałke (1163mnpm)- chociaz ciezko to podbiegiem nazwacć, bo to ostre wejscie prawie pionowe (choc juz kiedysś pokonałam to spokojnym biegniem) – zaczyna sie śsnieg. Nie jest go bardzo duzo – ok5-7 cm, ale w momencie gdy biegłam był dosc mokry, a pod nim kałuze. Efekt tego taki, ze juz po kilkunastu minutach moje palce były zamarzniete i marzyłam tylko o tym, by znalezc droge na skróty i ogrzac zamarzniete palce u stóp.
Na trasie bardzo duzo powalonych drzew – mozna pocwiczyc na Runmageddon Hardcore:) – prawie jak zasieki:) W niektórych miejscach da sieę przejsc przez drzewo, ale kilka dscć konkretnych drzew trzeba ominac bokiem.
Sniegu mokrego mamy kilka kilometrów, konczy sie dopiero za Wielkim Rogaczem.
Przehyba, Radziejowa – całe w sniegu. Ciezki w takich warunkach jest zbieg z Radziejowej, trzeba bardzo uwazac na kamienie, które pod cienkaą pokrywa sniegu, sa na prawde niebezpieczne.
Tak dla zobrazowania głebokosci śsniegu i wody pod nim ponizsze foto
Pieniny juz bez śsniegu ( gdziesś po bokach jest, ale mało)
Przemoczone skarpetki dały w kosc ć moim stopom, które były nie tylko przemarzniete a i konkretnie obtarte i odbite, wiec postanowiłam zrobic sobie skróta – z małaą przerwaą na drzemkeę na ukochanym ostatnio sianku:)
Miejmy nadziejeę, ze faktycznie deszcz popada i ten śsnieg roztopi. Bo jak nie – to Panowie – juz grzejcie rece – wszystkie Panie do was przybiegnaą byscie im grzali stopy na mecie:):)
PS.1 Przepraszam za brak polskich znaków, ale cos chyba na stronie jest nie tak, bo wczoraj były a juz dzisś ich nie ma:(:( Na razie nie umiemy sobie z tym poradzic…:(:(
I buciki Newline sieę spisały. Oby za tydzień dały kopa…:):)
utworzone przez admin | kwi 16, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Plan 3:15 na jesiennym maratonie mojej partnerki na Rzeźnika 2015 – mobilizuje!:):)
I takim oto sposobem, bardzo bardzo zmobilizowana postanowiłam dziś dać czadu z interwałami. W końcu 3:30 złamać w tym roku trzeba, a i prędkość poprawić też dobrze.
Postanowiłam odwiedzić Groble – i w sumie trening wyszedł calkiem fajnie.
3 km rozgrzewki nad Wisełką (nie wiem czemu, ale myślę o tym by ją przepłynąć…ale to z asekuracją) i jestem gotowa do interwału na Groblach. O dziwo o 11 już kilku szaleńców zapierdziela z koksem i lecą z interwałami.
10 x 4min x 4:05/4:10 min/km, w przerwach minuta marszu. I się udało:):) Przeżyłam, nie wykończyłam się – jestem mocniejsza.
I nawet nie było tak źle…
Teraz ketle i trx – czyli wracamy do formy – po kilku dniach imprezowania:):)
I by moc była w Szczawnicy!
Najnowsze komentarze