
III Półmaraton w Oleszycach – forma rośnie :)
Nie lubię krótkich biegów, biegów na których tentno jest tak wysokie, że od startu do mety każdy ruch i wypowiedziane słowo kosztują dużo energii….
Ale półmaraton w Oleszycach i bieg w Strzelcach Opolskich – to dwa wyjątki.
III Półmaraton w Oleszycach – świetnie zorganizowana impreza na terenie lasu, gdzie w większości trasa to asfalt a jedynie niecałe 4 km to droga leśna.
Po ubiegłorocznej edycji, dość szybko zapełniła się lista startowa i kiedy zorientowaliśmy się z Wojtkiem, że trzeba by sprawdzić czy ruszyły zapisy, lista była już zamknięta, a na liście rezerwowej spora liczba osób…ale….;)
Udało nam się przekonać (wyprosić) u organizatorów start i obiecaliśmy, że powalczymy.
Założyłam sobie dwa cele na ten bieg (jako początek sezonu)
– poprawić czas z zeszłego roku
a ten bardziej wyśróbowany (w sumie nie wiedziałąm, czy w ogóle realny) – złamać na tej trasie 1:40h.
Trasa generalnie przyjemna – ale nie całkowicie prosta, więc w to założenia złamania 1:40 nie do końca wierzyłam, do tego w niektórych momentach dośc silnie wiał wiatr, co też lekko spowalniało.
Ostatnio krótsze starty i poranne treningi ( a generalnie w większosći biegam rano) robię bez jedzenia, i od ok 2 miesięcy całkiem dobrze mi się to sprawdza. Dystanse do 20-25 km.
Po przyjeździe z Krakowa do Oleszyc – zrobilismy wodę z miodem…. i półbutelki wiczorem i cały litr z rana. Energia z miodu w zupełności mi wystrcza a nie narażam się na problemy żołądkowe, ale tym razem mała kanapka weszła 😉
Kawka z rana – kanapka i chwila relaksu…. testowanie nowego zegarka, którego nie miałąm okazji wcześniej uruchomic.
Przyjechaliśmy do biura zawodów zaraz po 9 – i po chwili zjawiła się Rzeźnicka ekipa czyli Bronek i Krycha:)
Rozgrzewaka i start. Balon z napisem 1:40 jest – więc szybki plan w głowie, by za nim lecieć – może dam rady. Ale i pana z balonem i wszystkich z tyłu zaskoczył start… więc nie przygotowani wystartowaliśmy za wolno i „balon” zaczął mocno przyspieszać.
Trochę to było za szybkie – więc nie wiedziałąm, czy dam radę tak dłużej biec.
Ale postanowiłam trzymać się :balona” ile dam rady.
na ok 7-8 km „balon” zdecydowanie przyspieszył – więc stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie -że będę trzymała się swojego ustalonego czasu i wtedy jest szansa powalczyć.
9 km – „balon” zwalnia i jestem już obok niego.
Wyprzedza mnie dziewczyna ze swoim „prywatnym zającem” – generalnie siły mam ale nie na tyle by przyspieszyć…ale… jakoś ta jej lekkoś spoowdowała, że postanowiłam pożegnac się z „balonem” i ruszyć za nią do przodu. Po ok 3 km wyprzedziłam ją słyszać od jej „zająca”: CZY ONA PRZYSPIESZA CZY MY ZMĘCZENI JUŻ ZWALNIAMY?
Chyba pierwszy raz w życiu dostałam takiego mega powera na takiej krótkiej trasie.
Do ok 13 km…. tylko ja wyprzedzałam…. nikt mnie nie wziął – co dodawało mi jeszcze większej satysfakcji. :):
18-19 km – tu już czułam, że energię jeszcze mam ale sapię jak stara lokomotywa i ciężko już mi brac głębsze wdechy – a co za tym idzie na mocny finisz nie będzie szans.
Na 20 km – podbiega Wojtek, który był IV w open, tracąc 15 sekund do 3 zawodnika…pech.
Ja też się dowiaduję, że jestem mnie więcej IV lub V….:)
Przez to, że zegarek nie miałam dobrze ustawiony – biegnąc całą trasę nie znałam czasu, a wiedziałam tylko w z jakim czasem lecę na 1 km. Głowa próbowała przeliczać – ale matematyka w takicj chwilach jest bardziej skomplikowana niż wszytsko inne na świecie.
Będąc 1 km przed metą nie wiedziałam jaki jest czas – nie wiedziałam, czy będę łamać 1:40 czy nie…. ale tuż przed metą pojawił się zegar…ana nim 1:38….
Czas brutto wyszedł 1:38:13 czas netto…. 1:38:03… :):):)
Dawno nie byłam tak zadowolona, tak szczęśliwa, że coś w końcu zrobiłam dobrze i nawet lepiej niż planowałam.
I tak jak Wojtech – zajęłam IV miejsce wśród kobiet i pierwsze w kategorii:)
Za rok wracam i walczę o kolejne minuty.
Na koniec współne ognisko.
Warto biegać w Oleszycach – jest rewelacjynie:)
Najnowsze komentarze