VIRTUTI MILITARI – bieg honoru…niezapomniane przeżycia…

VIRTUTI MILITARI – bieg honoru…niezapomniane przeżycia…

I edycja biegu VIRTUTI MILITARI odbyła się 3-4.06.2017 w Beskidzie Sądeckim.

 

18835613_615270035350327_3150238406497832317_n

Już sam początek przygody związanej z biegiem był całkowicie inny niż wszystkie biegi.

Każdy z zawodników odbierając pakiet startowy musiał być ubrany jak za tamtych czasów – dotyczyło to również obuwia, w którym mieliśmy dzień później biec „przemycający sól” (kobiety 5 kg, mężczyźni 10 kg)

Każdy z zawodników nie mógł nic współczesnego zabrać ze sobą do obozu a to oznaczało pozostawienie zegarków gps-owych, telefonów i innych gadżetów w depozycie.

Gdy nie masz zegarka i telefonu czas płynie całkowicie inaczej. Nie stresujesz się niczym, po prostu łapiesz życie i chwile takie jakie są – a były bardzo miłe.

20170603_173258-01

W biurze zawodów, które mieściło się w gimnazjum w Rytrze każdy z zawodników otrzymał swoją KENKARTĘ, która była nie tylko „chipem” podczas biegu, ale również ważnym dokumentem pozwalającym przemieszczać się na legalu na terenach zajętych przez Niemców.

20170606_192730

Z kenkartą, plecakiem wojskowym, w którym mieliśmy menaszkę, aluminiowy bidon i koc ruszyliśmy do obozu partyzanckiego u podnóża Makowicy.

Już podczas podejścia do obozu w strojach z dawnych czasów zaczęliśmy czuć specjalną „partyzancką”atmosferę.

Gdy dotarliśmy jako pierwsi zawodnicy do obozu partyzanckiego byliśmy pod wrażeniem tego co na nas czekało:

namioty wojskowe i „partyzanckie”  i czekający na nas „partyzanci” z rekonstrukcji historycznej.

Przygoda rozpoczęła się na dobre od przepysznej baraniny, której zeżarłam kilka porcji, oj taka była dobra…

Wieczorna integracja z zawodnikami i „partyzantami”  była tak wspaniała, że część ekipy zakończyła ją o poranku tuż przed startem ( były rozmowy, śpiewy…).

 

O poranku wstaliśmy przed „oficjalną partyzancką pobudką”.  Pyszne śniadanie  i o godzinie 7:30 mieliśmy startować w 3 minutowych odstępach czasu.

Postanowiłam wystartować jako pierwsza. Im szybciej na mecie tym lepiej… zwłaszcza, że nie wiedziałam co mnie będzie czekało. Podobno trasa miała być tak ciężka, ze złamanie 3 godzin miało być niewykonalne…

Wystartowałam sobie spokojnie i pod pierwszą górkę, gdzie miała  nas kontrolować grupa Niemców przybiegłam razem z Piotrkiem, który wystartował za mną. Kontrola soli w plecaku, ubrania… i zapis czasu kontroli – czytaj czasu startu biegu. Od tego momentu naprawdę zaczął się dla nas bieg.

A na początek zasieki…na szczęście krótkie.

18920672_615532185324112_3450097219692616353_n

Było dość duszno, a po nocy balowania wejście w rytm wcale nie było łatwe – więc pod pierwszym podejściem już sapałam. Trasa z początku prowadziła sporą częścią szlaków turystycznych więc nie była jakaś bardzo hardcorowa, niemniej jednak gdy biegnie się w trampoko-glanach a nie w butach biegowych trzeba bardzo uważać na zbiegach, szczególnie gdy podłoże jest dość kamieniste. Wiec zbiegałam bardzo zachowawczo. Po kilku minutach słuszę, że ktoś pędzie (ale on naprawdę pędził) w dół i pyta: czy Piotrek (pierwszy zawodnik) jest sporo przed nim. To Robert, który dzień wcześniej mocno poleciał na biegu Marduły. Jak widziałam tempo jego zbiegu w tych „butkach” to byłam w szoku. Szybko go straciłam z pola widzenia.

Leciałam sobie tempem takim by mi było dobrze, bez spiny i szaleństwa, ale w miarę równo.

 

Gdy jakoś długo biegaliśmy w dół stwierdziłam, że wkrótce musi czekać na nas jakaś zasadzka, bo do tej pory trasa była dość łatwa… i się nie pomyliłam.

Po zbiegnięciu prawie na sam dół Makowicy czekało na nas podejście strumykiem pomiędzy sporymi kamieniami.

W sumie to było to całkiem fajne, ale jak wyglebałam i wylądowałam w wodzie, to przeraził mnie fakt, że moje cudowne niebiegowe buty, które były lekko za małe na mnie będą do tego mokre-  czytaj obgryzą na maxa.

18893016_615532375324093_6582191126359065722_n

Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale jakoś wtedy pojawili się fotografowie i dron…:)

18835758_615268822017115_3148313558955827241_n

Lina do wciągnięcia na ostrym podejściu łyk wody i w dalszą drogę. Podejście z  tymi śliskimi kamieniami w strumyku trochę wybiło mnie z rytmu biegu i już nie mogłam załapać tempa. Ale spoko – bo w sumie kawałek dalej czekało na nas jeszcze bardziej hardcorowe podejście w strumyku. Oj tam to już szło wolno, ale zabawa była niezła.

W czasie drogi biegliśmy przepiękną ścieżką ułożoną z kamienistych płyt – i to chyba była najpiękniejsza część Makowicy. Tu zwolniłam, bo ścieżka była dość wąska.

Fajne uczucie a zarazem bardzo dziwne, gdy biegniesz nie wiesz ile czasu i nie wiesz na którym jesteś kilometrze. Nie wiesz nic… Coraz bardziej podoba mi się bieganie bez zegarka a na samopoczucie i oddech.

Gdy dobiegłam do tyrolki – to miałam mega stracha. Nigdy w życiu nie jeździłam na tyrolce, nie umiałam tego zrobić a perspektywa wywalenia się i upadku z tym plecakiem z solą –  przerażała… ale co ? Ja nie dam rady?

No to się puściłam na tej tyrolce… adrenalina przednia… pytanie było, gdzie wylądować i jak – za mało czasu było na przemyślenie tak ważnej kwestii. Na szczęście końcówka była pod górę, więc zahaczyłam nogami i się lekko sturlałam.

Oczepałam się i poleciałam w dół, by jak się potem okazało od razu uderzyć w górę. Było tam tak ostro, że kawałek robiłam na czworakach. Gdy już widziałam końcówkę tej ostrej wspinaczki nagle zobaczyłam przed swoim nosem lufę karabinu. To Ruscy…dowiedziałam się, że jeszcze ok 5 km… więc już byłam pewna, że nie zdążę. Na szczęście poznałam już drogę, którą dzień wcześniej szliśmy do obozu i wiedziałam, że zostało ok 1,5 km. Więc luz.

18839201_615532451990752_2167333531708204772_n

Teraz czekali na mnie Niemcy, którzy mieli nas sprawdzać i legitymować. Jakoś chyba się zakręciłam i myślałam, że jak zdążymy w 3 godziny, to Niemcy nas zatrzymują, przepytują i puszczają dalej na metę.

Wiec gdy zobaczyłam obóz niemiecki i tekst „DOKUMENTE BITTE” stwierdziłam, że mam zajebisty pretekst dla przemycania soli: samotna kobieta pokojówka z wykształcenia nauczycielka w tych czasach nie mogła znaleźć pracy, więc musiała sobie radzić – a, że nie można na facetów liczyć, to sobie sama musi radzić i po lasach z solą ganiac co by grosza zarobić:) Historyjka powinna przejść i tylko czekałam kiedy mnie o to zapytają. A oni ze strzelbą i każą mi iść do obozu. Ale jak do obozu, skoro złamałam 3h? ale nic trzyma mnie za ramię wredny Niemiec i każe iść – a tam Robert z Piotrkiem już siedzą. Przyznam szczerze trochę to mnie zdziwiło…

Przy wejściu do obozu niemieckiego zostałam przeszukana – soli było tyle ile trzeba, nic innego nie przemyciłam – mogłam iść siąść i ściągnąć mokre buty.

18882168_615534741990523_1353887772836059133_n

 

Do obozu powoli podążali kolejni biegacze…Gdy dotarły wszystkie kobiety jeden z dowodzących obozem Niemców w ramach podlizania się Niemcom kazał nam biegać w kółko i wychwalać Gestapowców:

Ładny obóz tu mamy

Gestapowców kochamy

Tak tu sobie biegamy

Jest nam jak u mamy…

 

Po tym hymnie na część Gestapowców  i kolejnych późniejszych ćwiczeniach otrzymałyśmy nagrodę – wodę z miodem.

18893177_615697448640919_3935525259458486346_n

 

Po jakimś czasie nasi cudowni partyzanci odbili nas  z rąk Niemców…

18951004_615698235307507_1299248076976528689_n

 

Powiem szczerze, że jeszcze nigdy w życiu nie uczestniczyłam w takim czymś jak VIRTUTI MILITARI.

To niesamowity bieg przygotowany z wielką pasją i emocjami.

Wiem jedno – w kolejnej edycji 30.09.2017-01.10.2017 – na pewnoe wystartuję  i Was wszystkich namawiam – bo warto.

 

www.virtutimilitari.pl

 

A przy okazji okazało się, że trasę wśród babek pokonałam najszybciej … i czekały wspaniałe nagrody:)

VIRTUTI MILITARI – dziękuję za przepiękny pełen emocji weekend!

18881916_615275142016483_1659231199856931022_n

 

 

Trochę fot z biegu – foty z FB organizatora

18835899_615534701990527_1520616422413491443_n 18839133_615530365324294_7773683496133164748_n 18882048_615531981990799_7156859837650274198_n 18882165_615531558657508_2254917290920792785_n 18892900_615698198640844_5497735727827865348_n 18893221_615698071974190_3390692422861874952_n 18893439_615532031990794_6633113675123610857_n 18920399_615530551990942_5543362205948087115_n