Po maratońskie bredzenie jak biegać jeszcze nie można, a szlag Cię trafia…czyli o wszystkim i o niczym

Po maratońskie bredzenie jak biegać jeszcze nie można, a szlag Cię trafia…czyli o wszystkim i o niczym

Tak sobie postanowiłam odpocząć po ostatnim maratonie.

Przy okazji, jak Piter Z Beskid TV (Łukaszem) i Bartkiem przyjechali we wtorek – skorzystałam z tego, że Bartek jest fizjoterapeutą i… dowiedziałam się między innymi, że mam skoliozę, niestabilność kostki w stopie ( to po BUT – gdze na 10 km kostkę skręciłam i od tego momentu jakoś wejść w swoje miejsce nie może), że mam stan zapalny w udach – generalnie: do wymiany:(

Postanowiłam więc wziąć się porządnie za swoje zdrowie i oto jutro idę na nastawianie, masowanie, wstawianie (kostki w swoje miejsce) itp.

Tak sobie we wtorek myślałam, że jak mnie nic po maratonie nie boli – to znaczy, że mam szybką regenerację – a to po prostu znaczyło -że mięśnie były tak spięte – a raczej to coś pomiędzy mięśniami, że dopiero po masażu poczułam, że to początek regeneracji.

Więc siedzę sobie w domu. 4 dzień na antybiotyku – za oknem zawierucha – a mnie po prostu szlag trafia. Już chce biegać:) Chce do lasu, chce na Przehybę…. a tu dupa…. lać ma przez 3 dni.

Cracovię Maraton odpuszczam i bardzo się cieszę z tego powodu. Wystartuje Robert Faron i cała ekipa BBL Kraków – będziemy mocno kibocować i odstresowywać nasza kochaną Rudą:) Pewnie, że da rady:):)

 

A tymczasem wczoraj dotarły do mnie nowe butki Alphawoolf – trailowe – przepiękne. Zresztą sami zobaczcie. Jak na razie – są wygoda na poziomie Newline Westridge, w ktorych teraz biegam ( i ani jeden palec nie był stłuczony, obdarty, otarty  – nic).

W poniedziałek na trasie Noraftrail (Ultra) będęm mogła je przetestować. Mam nadzieję, że się sprawdzą:):)

Te buciki już w Norafsport, a wkrótce także Westridge Newline ( w wersji damskiej i męskiej)

alphawoolf_alpha_2.0_ss14_00_web_w

A to Westridge Newline – wybiera się samemu wkładki do wagi i rodzaju stopy.

Ja ostatnio wkładki pierwszej warstwy wywaliłam – a wkurzały mnie jakoś. Bez tej pierwszej warstwy z wkładką dobraną jest idealnie. Po prostu pantofelki w górach:) Trochę za deliktna ta siateczka z przodu -ale ….taki ich urok:)

1-N1208

Szczawnica…..w oczekiwaniu…

Szczawnica…..w oczekiwaniu…

Wczoraj z Młodym znakowaliśmy trasę ze Szczawnicy do Przehyby, miejmy nadzieję, że taśmy zostaną i nikt ich nie pozrywa:)

Trasa wspaniała, śniegu nie ma, błotka nie tak dyżo.

Bartke – niesamowity gościu – zrobił porządki z piłą na trasie – więc nie trzeba będzie omijać powalonych drzew chaczszami. Świetna robota, myślę, że biegacze będą mu wdzięczni za to:):)

Kuba z Benikiem dalej znakują trasę – jeszcze trochę tego zostało:)

A my tymczasem czekamy by można było wejsć do szkoły i pomóc z pakietami startowymi:)

 

OJ, CZUJĘ, ŻE JUTRO NORAFSPORT DA CZADU!!!

I TO KOLEJNE ZAWODY, KTÓRYCH SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ:):)20140424_184931

 

„Musisz być porypany, by się dogadać z porypanym” (mój M.)

„Musisz być porypany, by się dogadać z porypanym” (mój M.)

Tak po wieczornym imieninowym piwku mojego „męża”  stwierdziłam, że muszę napisać kilka zdań.

Na stronach z bieganiem i w gazetach sportowych sporo było o tym, że biegacze porozumiewają się swoim własnym językiem. No i właśnie dziś stwierdziłam, że to faktycznie prawda. Dlatego nawadnianie przed Szczawnicą minęło tak miło.

Gadanie o tym, czy dać czadu w Szczawnicy, czy wyluzować, czy  odpuścić Peruna, czy jednak nie – no przecież takie rzeczy tylko z wariatami.

No więc najnowsze postanowienia:

1. W Szczawnicy walczę do upadłego

2. Piję po biegu tak jak walczę

3. Regeneracja …ktoś wie co trzeba zrobić, i oby to zrobił:):)Sygnał pewnie będzie ze Szczawnicy:):)

 

To do zobaczenia w Szczawnicy – cholernie się nie mogę doczekać soboty:):)

IMG_2161

 

 

 

 

 

Interwały…czyli przyspieszam

Interwały…czyli przyspieszam

Plan 3:15 na jesiennym maratonie mojej partnerki na Rzeźnika 2015 – mobilizuje!:):)

I takim oto sposobem, bardzo bardzo zmobilizowana postanowiłam dziś dać czadu z interwałami. W końcu 3:30 złamać w tym roku trzeba, a i prędkość poprawić też dobrze.

Postanowiłam odwiedzić Groble – i  w sumie trening wyszedł calkiem fajnie.

3 km rozgrzewki nad Wisełką (nie wiem czemu, ale myślę o tym by ją przepłynąć…ale to z asekuracją) i jestem gotowa do interwału  na Groblach. O dziwo o 11 już kilku szaleńców zapierdziela z koksem i lecą z interwałami.

10 x 4min x 4:05/4:10 min/km, w przerwach minuta marszu. I się udało:):) Przeżyłam, nie wykończyłam się – jestem mocniejsza.
I nawet nie było tak źle…

Teraz ketle i trx – czyli wracamy do formy – po kilku dniach imprezowania:):)

I by moc była w Szczawnicy!

20140309_113705

Tak sobie myślę….

Na zewnątrz pochmurno, wieje mocno, gardło zaczyna boleć, dreszcze…. a niedziela już tuż tuż ( bieganie po znanej już trasie maratonu).

Postanowiłam więc odpuścić trening i popracować, ale nie wyszło….

Bo oto przypomniałam sobie o Chojnik Maratonie. Maćko startował w tamtym roku

i był mega zadowolony – podobno super atmosfera, fajna trasa.

Więc postanowiłam olać Triathlon w Sierakowie i zapisałam się na Chojnik Maraton:)

A już w sobotę będę z naszym sklepem w Lemon Fitness – na dniu otwartym.

Jak ktoś ma ochotę wpaść-  będzie bardzo miło was zobaczyć:)