utworzone przez admin | maj 15, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Tak sobie postanowiłam odpocząć po ostatnim maratonie.
Przy okazji, jak Piter Z Beskid TV (Łukaszem) i Bartkiem przyjechali we wtorek – skorzystałam z tego, że Bartek jest fizjoterapeutą i… dowiedziałam się między innymi, że mam skoliozę, niestabilność kostki w stopie ( to po BUT – gdze na 10 km kostkę skręciłam i od tego momentu jakoś wejść w swoje miejsce nie może), że mam stan zapalny w udach – generalnie: do wymiany:(
Postanowiłam więc wziąć się porządnie za swoje zdrowie i oto jutro idę na nastawianie, masowanie, wstawianie (kostki w swoje miejsce) itp.
Tak sobie we wtorek myślałam, że jak mnie nic po maratonie nie boli – to znaczy, że mam szybką regenerację – a to po prostu znaczyło -że mięśnie były tak spięte – a raczej to coś pomiędzy mięśniami, że dopiero po masażu poczułam, że to początek regeneracji.
Więc siedzę sobie w domu. 4 dzień na antybiotyku – za oknem zawierucha – a mnie po prostu szlag trafia. Już chce biegać:) Chce do lasu, chce na Przehybę…. a tu dupa…. lać ma przez 3 dni.
Cracovię Maraton odpuszczam i bardzo się cieszę z tego powodu. Wystartuje Robert Faron i cała ekipa BBL Kraków – będziemy mocno kibocować i odstresowywać nasza kochaną Rudą:) Pewnie, że da rady:):)
A tymczasem wczoraj dotarły do mnie nowe butki Alphawoolf – trailowe – przepiękne. Zresztą sami zobaczcie. Jak na razie – są wygoda na poziomie Newline Westridge, w ktorych teraz biegam ( i ani jeden palec nie był stłuczony, obdarty, otarty – nic).
W poniedziałek na trasie Noraftrail (Ultra) będęm mogła je przetestować. Mam nadzieję, że się sprawdzą:):)
Te buciki już w Norafsport, a wkrótce także Westridge Newline ( w wersji damskiej i męskiej)

A to Westridge Newline – wybiera się samemu wkładki do wagi i rodzaju stopy.
Ja ostatnio wkładki pierwszej warstwy wywaliłam – a wkurzały mnie jakoś. Bez tej pierwszej warstwy z wkładką dobraną jest idealnie. Po prostu pantofelki w górach:) Trochę za deliktna ta siateczka z przodu -ale ….taki ich urok:)

utworzone przez admin | kwi 25, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Wczoraj z Młodym znakowaliśmy trasę ze Szczawnicy do Przehyby, miejmy nadzieję, że taśmy zostaną i nikt ich nie pozrywa:)
Trasa wspaniała, śniegu nie ma, błotka nie tak dyżo.
Bartke – niesamowity gościu – zrobił porządki z piłą na trasie – więc nie trzeba będzie omijać powalonych drzew chaczszami. Świetna robota, myślę, że biegacze będą mu wdzięczni za to:):)
Kuba z Benikiem dalej znakują trasę – jeszcze trochę tego zostało:)
A my tymczasem czekamy by można było wejsć do szkoły i pomóc z pakietami startowymi:)
OJ, CZUJĘ, ŻE JUTRO NORAFSPORT DA CZADU!!!
I TO KOLEJNE ZAWODY, KTÓRYCH SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ:):)
utworzone przez admin | kwi 23, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Tak po wieczornym imieninowym piwku mojego „męża” stwierdziłam, że muszę napisać kilka zdań.
Na stronach z bieganiem i w gazetach sportowych sporo było o tym, że biegacze porozumiewają się swoim własnym językiem. No i właśnie dziś stwierdziłam, że to faktycznie prawda. Dlatego nawadnianie przed Szczawnicą minęło tak miło.
Gadanie o tym, czy dać czadu w Szczawnicy, czy wyluzować, czy odpuścić Peruna, czy jednak nie – no przecież takie rzeczy tylko z wariatami.
No więc najnowsze postanowienia:
1. W Szczawnicy walczę do upadłego
2. Piję po biegu tak jak walczę
3. Regeneracja …ktoś wie co trzeba zrobić, i oby to zrobił:):)Sygnał pewnie będzie ze Szczawnicy:):)
To do zobaczenia w Szczawnicy – cholernie się nie mogę doczekać soboty:):)

utworzone przez admin | kwi 16, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Plan 3:15 na jesiennym maratonie mojej partnerki na Rzeźnika 2015 – mobilizuje!:):)
I takim oto sposobem, bardzo bardzo zmobilizowana postanowiłam dziś dać czadu z interwałami. W końcu 3:30 złamać w tym roku trzeba, a i prędkość poprawić też dobrze.
Postanowiłam odwiedzić Groble – i w sumie trening wyszedł calkiem fajnie.
3 km rozgrzewki nad Wisełką (nie wiem czemu, ale myślę o tym by ją przepłynąć…ale to z asekuracją) i jestem gotowa do interwału na Groblach. O dziwo o 11 już kilku szaleńców zapierdziela z koksem i lecą z interwałami.
10 x 4min x 4:05/4:10 min/km, w przerwach minuta marszu. I się udało:):) Przeżyłam, nie wykończyłam się – jestem mocniejsza.
I nawet nie było tak źle…
Teraz ketle i trx – czyli wracamy do formy – po kilku dniach imprezowania:):)
I by moc była w Szczawnicy!

utworzone przez admin | mar 6, 2014 | Takie tam biegowe "bajdurzenie"
Na zewnątrz pochmurno, wieje mocno, gardło zaczyna boleć, dreszcze…. a niedziela już tuż tuż ( bieganie po znanej już trasie maratonu).
Postanowiłam więc odpuścić trening i popracować, ale nie wyszło….
Bo oto przypomniałam sobie o Chojnik Maratonie. Maćko startował w tamtym roku
i był mega zadowolony – podobno super atmosfera, fajna trasa.
Więc postanowiłam olać Triathlon w Sierakowie i zapisałam się na Chojnik Maraton:)
A już w sobotę będę z naszym sklepem w Lemon Fitness – na dniu otwartym.
Jak ktoś ma ochotę wpaść- będzie bardzo miło was zobaczyć:)
Najnowsze komentarze