SPARTATHLON 2017… dalekie marzenie…
Ten zakład na lotnisku w Atenach wiele zmienił w moim życiu.
Postanowiłam, że będę przygotowywać się porządnie, by móc wystartować w tym biegu w 2017 roku.
Żeby zrozumieć dlaczego „się chce człowiek tak dojechać” – trzeba to zobaczyć na własne oczy, poczuć tą atmosferę, grecką aurę…
Ale start w Spartathlonie -to nie taka sobie ładna bajka.
Trzeba się dostać tam. To już pół sukcesu.
Aby być sklasyfikowanym trzeba zakończyć np bieg na 200-220 km w czasie do 30 h (kobiety), lub 100 km bieg w czasie do 10:30h…
Opcja druga – jest możliwa dla mnie jedynie podczas Kalisi….ale jak by się nie powiodło – to kiszka. Rok 2017 odpada.
Wybór padł na Ultrabalaton 220 km wokół Balatonu. Gdy po raz pierwszy usłyszałam te słowa od trenera – „że dobrze by było tam właśnie wystartować” – stwierdziam, że to jeszcze za wcześnie dla mnie na taki dystans…ale podobno dobrze przepracowana zima i wiosna…mogą mi w tym pomóc.
Rozkręcanie…. nigdy wcześniej nie biegałam po 5 razy w tygodniu…
Więc zaczęłam… interwały – nienawidziłam… (dalej nie lubię) – ale się staram, choć czasem mięśnie mówią „nie damy rady”…ale radę dają.
Najprzyjemniejsze w tym wszystkim są długie wybiegania po górach – to co lubię najbardziej.
Do tego aqua aerobik, tabat, trening obwodowy…
Moc podobno przyjdzie – więc trzymajcie kciuki.
Trzymam kciuki 🙂
View CommentPobiegasz po górach to przeżyjesz interwały 🙂