Lurbel – biegowe skarpety kompresyjne …produkt do testowania:)

Lurbel – biegowe skarpety kompresyjne …produkt do testowania:)

Lurbel – to profesjonalna marka odzieży sportowej produkowana w Hiszpani. Marka ta specjalizuje się w produkcji skarpet biegowych, rowerowych, trekingowych…i zdrowotnych.

Dziś otrzymałam 2 pary skarpet kompresyjnych do testów.

img_9630

Nie czytając parametrów już wiedziałam, że mi się spodobają – tak jestem babą i lubię kombinować z odzieżą, dopasowując sobie w głowie kolory i wzory do posiadanych już ubrań. Pewnie i większość facetów – biegaczy tak robi – ale mało kto się przyznaje.

img_9632

Więc tak – otrzymałam – otworzyłam pudełko i wiedziałam, że zapałam „biegową sympatią” do tych skarpet.

img_9635

Pierwsze sprawdzenie materiału – i coraz bardziej mi się one podobają, szczególnie mając na uwadze moje przejścia z odbitymi, odparzonymi poduszkami stopy (te tuż pod palcami). Skarpety te mają grubszą warstwę materiału – co nie oznacza, że cieplejsza nie tylko w okolicy palców – ale właśnie i na stopie pod palcami – na nazywanej przeze mnie „poduszcze”

img_9636Wzmocniona też jest stopa. Górna część stopy – tuż nad palcami do okolicy kostki – jest cieńsza. Od okolicy kostki – mamy już kompresję.

To takie moje pierwsze wrażenia po obejrzeniu skarpety.

 

A producent opisuje je tak:

„Kompresyjne skarpety dla kobiet wysokie do kolan specjalnie zaprojektowane do biegów górskich.

Te skarpety są odpowiednie do użytkowania w wysokich temperaturach. Struktura Bmax chroni stopy przed pęcherzami i otarciami. Ich rozrzedzona gęstość wzmacnia styczność z obuwiem. Kompresyjną część skarpety H5 (12-15 cm nad butem) zaprojektowano dla idealnego dopasowania.

Idealne do użytku nocnego dzięki odblaskowi z tyłu. Polecane: Bieganie

Skład: Pie:  50% Regenactiv · 25% Cool- tech · 17% Poliamide Ion · 8% Lycra Pierna: 70% Fir-tech · 18% Lycra · 12% Poliamide Ion

Waga 63 gr. (Waga dla rozmiaru M)

Bmax cool technology fabric is structured in layers as follow: Pierwsza warstwa: Przędza uformowana z mieszanki wiskozy z dodatkiem chitynowym i poliestrem wielokanałowym. Druga warstwa: Przędza poliamidowa z jonami srebra i elastyną, które składają się na centralną strefę tkaniny, dając jej wysoką adaptowalność i efekt antybakteryjny Trzecia warstwa*: Wzmocnienie przędzą poliamidową w punktach narażonych na tarcie (* tylko w artykułach z warstwą amortyzującą)”

528g 528ag 527g 52a7g

 

Skarpety dostępne w NORAFSPORT

Damskie fioletowe

Damskie szaro – czerwone

Super Trail 130 km – DFBG 2016

Super Trail 130 km – DFBG 2016

Jak to jest gdy jedziesz na bieg nie wiedząc dokładnie czy polecisz 130 km za kilka godzin czy ok 70 km dwa dni później?  Całkiem to fajna i śmieszna sytuacja.

Taką oto sytuację miałam w czwartek przed startem na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górksich.

Przyjechałam do Lądka Zdrój nie do końca pewna, czy będzie szansa przepisania startu osoby, która nie mogła wystartować na mnie. Kilka godzin w niepewności – na miejscu info, że organizator nic nie wie…ale na szczęście się udało. OTK Rzeźnik – dziękuję jeszcze raz:)

Strategi biegu nie miałam żadnej – gdy dowiedziałam się, że jest taka możliwość (kilka dni przed startem) – to stwierdziłam, że warto skorzystać.

 

 

Wystartowałyśmy z Kaśką razem – wiedząc, że będzie nam raźniej i milej jak sobie razem ten bieg przelecimy. I to był doskonały pomysł:)

 

13815248_494978174025087_861992940_n 13820746_494978350691736_2109720041_n

Biegłyśmy sobie/maszerowałyśmy w miarę równym tempem. Takim by nam było dobrze i komfortowo.

I w sumie byłoby wszystko ok gdyby nie to, że tuż przed szczytem Śnieżnika rozpościerały się mokradła – w sensie błocka trochę przykryte wysoką trawą. Była już noc i ciężko było je omijać nie wpadając do nich. Kilka takich wejść do błota równało się biegiem kilku godzin w mokrych butach z ciągle pojawiającym się piaskiem czy czymś piasko-podobnym. Niestety to odbiło się bardzo na moich stopach, i odparzone stopy zaczęłam czuć już po kilku kilometrach. Marzyłam o przepaku, by zmienić skarpety i buty – a do przepaku było jeszcze ze 20 km…

Tempo cały czas miałyśmy w miarę równe. Ktoś nas mijał, kogoś wyprzedziłyśmy.

I w końcu zostałyśmy same. Nikogo z przodu, nikogo z tyłu – bez stresu, bez spiny – nawet jak lecisz na luzaka -to jak ktoś jest za Tobą – to czujesz, że nie jesteś totalnie na luzie.

A my właśnie osiągnęłyśmy ten moment – gdy byłyśmy totalnie wyluzowane i chyba to był ten moment biegu, który był najfajniejszy.

Gdy dotarliśmy na przepak przebrałam skarpety i buty, ale odparzenie tak było już duże, że ten myk niewiele pomógł. Nie powiem, że nie miałam chwil gdy już myślałam, że zejdę z trasy. Ten ból stóp szczególnie dawał się odczuwać na czeskich fragmentach dziwnego asfalto-szutru. Dlatego w niektórych momentach łatwiej było mi uprawiać wolny trucht niż szybki chód – inne położenie stopy, mniejszy kontakt obolałej części z asfaltem i kamyczkami.

13819590_691512660987953_2121331174_n 13819783_691512637654622_723952993_n

Gdy biegłyśmy po stronie czeskiej – okazało się, że jesteśmy na 4 pozycji, a 3 dziewczyna tuz przed nami… i dałyśmy czadu utrzymując później przewagę do końca.

Dystans 130 km – był najdłuższym dystansem górskim i dla mnie i dla Kasi.

Dałyśmy radę! I wylądowałyśmy na mecie na 3 pozycji.

13726802_10209465168003590_6306532228868938690_n

13649419_691512617654624_655218664_n

Wspólne wsparcie, wspólne chwile zachwytu nad przyrodą…np wschód słońca na ok 70 km z przepięknymi różowymi chmurami…

13816977_691512687654617_1779835595_n 13820561_691512680987951_329669357_n

Bieg według mnie świetnie przygotowany. Szacun dla organizatorów i całej ekipy.

Świetne znakowanie trasy i genialny pomysł z odblaskowymi naklejkami.

Dziękuję moim kochanym RZEŹNIKOM za doping i wsparcie!

Podziękowania dla Czesława naszego za troskę na punktach:)

 

A oczywiście jakie koszulki rządzą na trasie? Thoni Mara 🙂

Za rok poszalejemy jeszcze bardziej.

 

 

 

 

Marcowy sajgon treningowy – czyli najważniejszy okres  treningowy przed Ultrabalatonem

Marcowy sajgon treningowy – czyli najważniejszy okres treningowy przed Ultrabalatonem

Marzec -2016- 605 km

Marzec – miesiąc najintensywniejszej pracy przed Ultrabalatonem.

biegi1

Początek marca rozpoczyna długie wybieganie podczas biegu Noraftrail – bieg za dolarami.

biegi2

Kilka spokojnych i łagodnych dni – i wielkie BUMM…… – 8 mega mocnych dni z codziennym treningiem  – lub nawet dwoma.

Te 8 dni – to 290 km.  Zaczynając od 36 km – po 2 treningi dziennie po 16 km, 18 i 20.

Gdy otrzymałam plan od trenera – nie sądziłam, że to będzie w ogóle realne.

Bo 8 dni – ciagłego stałego zmęczenia – nie wydawało mi się możliwe do zrealizowania, mimo, iż moje wcześniejsze tygodniowe wybiegania były z reguły w okolicach 100 km i wicej. Nie zaczynałam od  zera, a mimo to jakoś ciężko mi było pojąć – jak to zrobię, jak będzie się zachowywał organizm, który przcież nigdy wcześniej nie dostawał takiego masakrycznego obciążenia treningowego, nawet podczas moich wcześniejszych treningów siatkarskich, gdzie 2-3 tygodniowe obozy wydawały mi się „mocne”.

Pierwsze dwa dni z tego „mocnego kopa” zaliczyłam spokojnie – zmęcznie było – ale jak po standardowym wybieganiu. 3-4-5 dzień i nabijanie kilometrów na zmęczonych już nogach w dodatku przy paskudnej pogodzie już dało się we znaki, ale o dziwo nie było źle.

Dobre jedzenie i spora dawka witamin  połączona z dużą, a nawet bardzo dużą ilością snu – spowodowały, że te najgorsze 3-4 dni – wytrzymałam. Odczuwałam zmęczenie, ale odczuwałam zmęczenie bardziej po przyjściu z treningu niż pod koniec treningu.

Kręcenie kółek wokół Błoni – no to nie moja bajka – ale dało się.

Na szczęście w czasie tych długich wybiegań nie musiałam się o nic martwić:)

Czesław (  = trener) zadbał, bym martwiła się tylko o bieg i równe tempo.

 

1924026_1301332869883904_2660445774691066180_n

Więc i picia i batonów nie musiałam brac ze sobą. Te długie wybiegania to były dla nas testy : co mi dobrze się przyswaja podczas biegu, czy woda z miodem lepiej niż ciepła herbata miętowa z miodem, czy może izotonik …. jaki baton smakuje, czy nie jest niedobrze.

Takie niby drobne i mało istatne szczegóły na krótkim biegu, na ultra potrawią decydować tym, czy bieg się ukończy czy jednak  nie…. więc testowaliśmy.

Nie przypuszczałąm, że ostatnie dwa dni (gdzie nogi zbite jak kamień nie poruszały się normalnie) – będą dla mnie najfajniejsze i z najlepszym bieganiem. Ponad 200 km w nogach i power…. dziwne uczucie.

Podsumowaniem tych 8 mocnych dni był dzień 10 – (9 dzień – dniem relaksu bez biegania).

Postanowiłam pobiec cross maraton pod Białorusią. Pogoda nienajlepsza – bo było dość chłodno i na ostatnich kilometrach na otwartym polu, wiatr dawał mega czadu – co bardzo spowolniło bieg. Niemniej jednak jakimś cudem moje nogi z kamienia dały radę.

Czas 3:38 i 8 miejsce w open (1 w kobitach) na ok 60 osób – to calkiem fajna pozycja jak na „wykonczony” organizm:):)

12107038_1303380429679148_3850087816112060070_n

Po maratonie  jeden dzień przerwy  – lżejsze rozbieganie i na kolejny dzień mocne interwały.

MOCNO!!!

Ale się dało – poszło za to dużo maści Harrar i sporo soli do kąpieli.

A do tego – jedna z ważniejszych kwestii – czyli masaż sportowy albo inaczej  fizjozmasakrowanie (czytaj – Gosia – uwielbiam Twe ręce i łokcie w moich mięśniach 😉 )

Troszkę jogi (trszokę jednak jej było za mało – i zwykłe rozciąganie nie wystarczało).

Czy te mocne treningi dałabym rade zrobić nie mając swojej firmy a pracująć normalnie po 8-10 godzin w ciągu dnia? Myślę, że nie miała bym na tyle siły, na tyle motywacji by wieczorem po 17-18 wychodzić i klepać 3-4 i więcej godzin biegania i później zajmowac się masażem i solankami.

Moje długie wybieganie realne jest w sumie tylko zrana. I  już po kilku miesiącach testów najbardziej realne bez śniadania – czyli po kawie i po szklance wody z miodem.

Spokojnie na tym można zrobić 30-40 km a zaletą tego jest brak problemów żołądkowych w czasie biegu:)

12321521_1312233645460493_2484008065467693827_n

Teraz kilka luźniejszych dni i już w najbliższą niedzielę mocny start w maratonie.

Na szczeście zimowe, wietrzne dni ( mam nadzieję  -całkowicie) już za nami i będzie można szaleć w lekkich koszulkach i krótkich spodenkach:)

 

03.04.2016 – walka o życiówkę 🙂

 

Norafsport running team rządzi 😉

 

 

A:)

 

 

 

 

 

III Półmaraton w Oleszycach – forma rośnie :)

III Półmaraton w Oleszycach – forma rośnie :)

Nie lubię krótkich biegów, biegów na których tentno jest tak wysokie, że od startu do mety każdy ruch i wypowiedziane słowo kosztują dużo energii….

Ale półmaraton w Oleszycach i bieg w Strzelcach Opolskich – to dwa wyjątki.

III Półmaraton w Oleszycach – świetnie zorganizowana impreza na terenie lasu, gdzie w większości trasa to asfalt a jedynie niecałe 4 km to droga leśna.

Po ubiegłorocznej edycji, dość szybko zapełniła się lista startowa i kiedy zorientowaliśmy się z Wojtkiem, że trzeba by sprawdzić czy ruszyły zapisy, lista była już zamknięta, a na liście rezerwowej spora liczba osób…ale….;)

Udało nam się przekonać (wyprosić) u organizatorów start i obiecaliśmy, że powalczymy.

Założyłam sobie dwa cele na ten bieg (jako początek sezonu)

– poprawić czas z zeszłego roku

a ten bardziej wyśróbowany (w sumie nie wiedziałąm, czy w ogóle realny) – złamać na tej trasie 1:40h.

Trasa generalnie przyjemna – ale nie całkowicie prosta, więc w to założenia złamania 1:40 nie do końca wierzyłam, do tego w niektórych momentach dośc silnie wiał wiatr, co  też lekko spowalniało.

Ostatnio krótsze starty i poranne treningi ( a generalnie w większosći biegam rano)  robię bez jedzenia, i od ok 2 miesięcy całkiem dobrze mi się to sprawdza. Dystanse do 20-25 km.

Po przyjeździe z Krakowa do Oleszyc – zrobilismy wodę z miodem…. i półbutelki wiczorem i cały litr z rana. Energia z miodu w zupełności mi wystrcza a nie narażam się na problemy żołądkowe, ale tym razem mała kanapka weszła 😉

Kawka z rana – kanapka i chwila relaksu…. testowanie nowego zegarka, którego nie miałąm okazji wcześniej uruchomic.

12729131_1278189925531532_3637565062710091446_n

Przyjechaliśmy do biura zawodów zaraz po 9  – i po chwili zjawiła się Rzeźnicka ekipa czyli Bronek i Krycha:)

Rozgrzewaka i start. Balon z napisem  1:40 jest – więc szybki plan w głowie, by za nim lecieć – może dam rady. Ale i pana z balonem i wszystkich z tyłu zaskoczył start… więc nie przygotowani wystartowaliśmy za wolno i „balon” zaczął mocno przyspieszać.

Trochę to było za szybkie – więc nie wiedziałąm, czy dam radę tak dłużej biec.

Ale postanowiłam trzymać się :balona” ile dam rady.

na ok 7-8 km „balon” zdecydowanie przyspieszył – więc stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie -że będę trzymała się swojego ustalonego czasu i wtedy jest szansa powalczyć.

9 km – „balon” zwalnia i jestem już obok niego.

Wyprzedza mnie dziewczyna ze swoim „prywatnym zającem” – generalnie siły mam ale nie na tyle by przyspieszyć…ale… jakoś ta jej lekkoś spoowdowała, że postanowiłam pożegnac się z „balonem” i ruszyć za nią do przodu. Po ok 3 km wyprzedziłam ją słyszać od jej „zająca”: CZY ONA PRZYSPIESZA CZY MY ZMĘCZENI JUŻ ZWALNIAMY?

Chyba pierwszy raz w życiu dostałam takiego mega powera na takiej krótkiej trasie.

Do ok  13 km…. tylko ja wyprzedzałam…. nikt mnie nie wziął – co dodawało mi jeszcze większej satysfakcji. :):

18-19 km – tu już czułam, że energię jeszcze mam ale sapię jak stara lokomotywa i ciężko już mi brac głębsze wdechy – a co za tym idzie na mocny finisz nie będzie szans.

Na 20 km  – podbiega Wojtek, który był IV w open, tracąc 15 sekund do 3 zawodnika…pech.

Ja też się dowiaduję, że jestem mnie więcej IV lub V….:)

Przez to, że zegarek nie miałam dobrze ustawiony – biegnąc całą trasę nie znałam czasu, a wiedziałam tylko w z jakim czasem lecę na 1 km. Głowa próbowała przeliczać – ale matematyka w takicj chwilach jest bardziej skomplikowana niż wszytsko inne na świecie.

Będąc 1 km przed metą nie wiedziałam jaki jest czas – nie wiedziałam, czy będę łamać 1:40 czy nie…. ale tuż przed metą pojawił się zegar…ana nim 1:38….

Czas brutto wyszedł 1:38:13 czas netto…. 1:38:03… :):):)

 

10325657_62426934771228ss5_55705422586671670_n

Dawno nie byłam tak zadowolona, tak szczęśliwa, że coś w końcu zrobiłam  dobrze i nawet lepiej niż planowałam.

 

12745610_624141364391750_43514ggg02552026336575_n

I tak jak Wojtech – zajęłam IV  miejsce wśród kobiet i pierwsze w kategorii:)

Za rok wracam i walczę o kolejne minuty.

2016

Na koniec współne ognisko.

Warto biegać w Oleszycach – jest rewelacjynie:)

 

Moja nowa przecudna trasa… 45 km od Krakowa… :):):)

Moja nowa przecudna trasa… 45 km od Krakowa… :):):)

Miała być leniwa niedziela…
Po sobotnim lekkim bieganiu w górach, dziś myslalałm, że zostanę w Krakowie i pobiegam nad Wisłą.

Ale od jakiegoś czasu siedziała mi w głowie jedna trasa. Tak blisko – a zawsze jakoś nie było czasu.

Poranna kawka i szybka decyzja – jadę:)

Kierunek Pcim… o dziwo na Zakopiance pustki totalne, więc do Pcimia dojechałąm dość szybko.
Teraz poszukiwanie szlaku żółtego… tuż koło kościała znalazłam i jechałam nim kawałek…aż go zgubiłam.
Ale postanowiłam dojechać wąską asfaltową drogą do końca i tam gdzieś w górze odnaleźć żółty szlak.
Wąska droka przez ok 3-4 km pięła się dość mocno w górę… czyli trochę podbiegu sobie zaoszczędziłam 😉

Zaparkowałam samochód – wzięłam plecak z przygotowanym wcześniej piciem i radosna pobiegłam pierwszą dróżką jaką zobaczyłam w górę.
20151206_115343

Po ok 300 metrach dołączyłam do żółtego szlaku i już polubiłam tą trasę.
Może to, że była piękna pogoda i dodawła uroku trasie, może to, że poczatek trasy już wzbudzał we mnie zachwyt i sama się nakręcałam…

…tak się nakręciłam, że dopiero po przebiegnięciu ponad 1 km zauważyłam, że zapomniałąm ubrać buty biegowe 🙂

Na szczęście buty półtrekkingowe, w których chodzę na co dzień są całkiem niezłe… i spisały się w górach równie dobrze
jak buty biegowe.

Trasa przepiękna widokowo – biegnąc w kierunku Koskowej Góry kilkakrotnie mamy piekne otwarte przestrzenie pozawalające zachwycać się cudownymi widokami – a przy widoczności jak dziś… Szczebel, Luboń Wielki i nawet Mogielica -byly jak na wyciągnięcie ręki… a w tle Tatry.

Trasa – a przynajmniej ten fragment, który dziś zrobiłam (26 km – 13 km w jedną stronę i powrót) – jest trasą idealną na treningi biegowe.
Nie ma jakiś niesamowicie mocnych podbiegów, ale kilka z nich potrafi dać w kość, zwłaszcza jak się wbiega do końca a nie przechodzi w marsz.

I lecie się tak: Gronik – Kotoń – Groń – Balinka – Przełęcz Dział – Parszywka i Łazy. Tu postanowiłam zrobić odwrót.
Ale plan na kolejną wyprawę biegową już są… busem do Pcimia – trasa z Pcimia do makowa Podhalańskiego i powrót busem z Makowa a na wiosnę – tam i z powrotem.
Trasa ta oprócz tras na Przehybę i Mogielicę – dołączyła dziś do ulubionych – zresztą zobaczcie sami:)