28.03.2015…2 edycja biegu górskiego Górska Pętla 12:12.

Że bylo fajnie – to chyba już wszyscy wiedzą – że przyjedziemy za rok – też:)

Ale od początku. W czasie pierwszej edycji biegłam ze swoim bratem, tym razem postanowiłyśmy z Ewą Jeremicz pobiec w parach KK.
Szkoda tylko, że nie było więcej par damskich – bo to jednak fajniej jak się tak w większej ekipie rywalizuje. Ale może w następnym roku będzie więcej par kobiecych:)

Start biegu 12:12…. pierwszą pętlę rozpoczęła Ewa.
Pogoda – no jak to pogoda podczas Pętli 12:12… 4-6C, troszkę wiatru, troszkę deszczu, troszkę śniegu….a dużo, dużo mgły.

Zakładałyśmy, że jak pogoda się utrzyma taka jak była na początku – to będziemy w stanie zrobić 6 pętli.Nie znałyśmy trasy całej, gdyż została trochę zmodyfikowana i wydłużona w stosunku do trasy z przed roku.

Niecałe 16 km… ale za to jakie!
11096693_811341252267767_7781947151601088088_n

Cel na bieg:
Chciałam spróbować, czy przy cięższym podbiegu będę w stanie beic – nie ważne wolno, czy szybko – ważne by biec. Mini-trucht – ale bieg.
Ewka przybiegła i ruszyłam nie wiedząc czy zacząć mocniej czy jednak spokojnie.
Po ok 2 km skręcaliśmy w las i od razu zaczynał się mocny ok 1,5 km podbieg. W tym miejscu odbijaliśmy od trasy z roku ubiegłego.
Trucht… robi się ciepło – nieważne…trucht…wolno… trucht.
4,5 km…. chwila przerwy… lżejsza trasa…

Nie pamiętam dokładnie który to był kilometr, wydaje mi się, że kolo 6. I podbieg polanką. Tu juz nie było łatwo. Jeszcze przy pierwszej pętli było w miarę.
Dużo korzeni, gałęzi… ale bieg… wolno, ale bieg.
Bałam się, że będzie mi zimno, a tymczasem paliłam się z gorąca (to z pewnością za sprawą „odtłuszczacza”, który podwyższa temperaturę ciałą i szybciej się spalają tłuszcze). Szybko pozbyłam się czapki i bandanki i lało się ze mnie.

gamma0115_201503301421

gamma0118_201503301421

Przyznam, że podkręcałąm się gdy na podbiegach wyprzedzałąm facetów – jakoś tak mnie to mobilizowało:)

Bieg… cały czas bieg….

DSC_0349

W kilku momentach były jeszcze odcinki ze śniegiem – one na pierwszej pętli były całkiem spoko – niestety na drugiej zrobiły się już niebezpieczne zwłaszcza przy tej mocnej mgle.
W pewnym momencie dołączyliśmy się do trasy biegu z przed roku – więc już wiedziałam co i jak. I niestety był ten ciężki zbieg. W sumie – to on nie jest jakoś masakrycznie ostry. Problem jednak polega na tym, że na jednym odcinku było strasznie dużo liści na tej trasie a po nimi dużo kamieni. Bojąc się o kostkę – oczywiście nie wzięłam tejpów i nie mogłam trochę usztywnić stopy – zbieg wyszedł mi najgorzej. Ale nic – sukces jest bo nie skręciłam kostki tym razem:):):)

Na końcówce Basia z aparatem…
_DSC0916

Ta pętla miala być dobrym sprawdzianem – i wyszło ok:)
Trasa bardzo mi się podobała – bardzo – i na dodatek udało się zejść minimalnie poniżej 1:50h:)

” …. a ja lecię, lecę, lecę – wciąż lecę…”

_DSC0921

Na trzecią pętlę wybiegła Ewa – ja w tym czasie wypróbowałam pyszności przygotowanych przez organizatora. I oczywiście zmiana stroju. Błoto… wszędzie błoto…

4 pętlę (czyli moją 2) zaczęłam już gdy powoli zaczęło się ściemniać. Nienawidzę tej pory dnia – albo ciemno, albo jasno…a tu kurna nie wiesz co robić – czy włączyć czołówkę, czy jeszcze nie. Ale nic. Zastanawiałam się, czy dam radę i drugą pętlę pzrebiec.
Postanowiłam spróbować:)
I udało się!!! Przebiegłam i drugą pętlę – wolniej – mniejszymi krokami ale się udalo.
Druga pętla już była… inna. Tuż po wbiegnięciu w las, zaczęło się szybko robić ciemno – ale to pikuś. Zrobiła się masakryczna mgła. I polana, która na 1 mojej pętli była ciężka pod względem podłoża…na 2 mojej pętli już była ciężka pod względem …mojej lokalizacji.
Nie miałam pojęcia czy dobrze biegnę. Pamiętałąm, ze las jest po prawej stronie.
Trasa była dobrze oznaczona i świetnie, że były dodatkowe oznaczenie fluorescencyjne.
Niemniej jednak widoczność(do góra 2 metrów) nie pozwalała na pewne przemieszczanie się po trasie – stąd mimo „minitruchtu” i chęci biegu – nie mogłam biec szybciej – bo trzeba było bardzo uważać. Do tej mgły doszedł „sparowany oddech” – czyli promień światła oświetlający trasę przez czołówkę był co chwila „niszczony” oddechem.
Oj było … ciekawie. W sumie dobrze, że pamiętałam szlak – i sprawdzałam to taśmy, to szlak – to dodatkowe oznaczenia. Ale miałam chwilę strachu. Zwłaszcza tuż za polaną po 6 km – gdzie słyszałam jakieś szumy. Tak tak spanikowana baba…

Moja 2 pętla była też ciężka pod względem „mazistości” podłoża. Zmrożone błoto było rozmrożone – rozjechane, rozbiegane… grzęzło się… dodatkowe ćwiczenie:)
2 pętla trwała dłużej też przez to, ze ten fatalny zbieg w takich warunkach był dla mnie najcięższym elementem biegu. W sumie wtedy stwierdziłam, że na końcu jak skręcę kostkę to już tragedii nie będzie – bo najwyżej 2 km jakoś dojdę…ale się udało:)
Dotarłam…

Zatsanawiałam się tuż przed metą czy jest sens by Ewa leciała – bo naprawdę było cieżko i niebezpiecznie i trzeba było bardzo uważać by sie nie pogubić w tej mgle.
Ale na szczęście Piotrek, mąż Ewy pobiegł razem z nią i dzięki temu nasza drużyna na 2 drużyny babskie była 1:):)
Ja jestem zajebiście zadowolona – że biegłam w takich warunkach – to dla mnie sukces.
Trasa fajna – choć sporo cieższa niż rok wczesniej – ale świetna. Więc mam nadzieję, że organizatorzy jej nie zmienią.

Na 3 edycję biegu Górska Pętla 12:12 oczywiście przyjedziemy z Ewą:)

Helga (Huzior) – GRATULACJE!!! Piękny wynik:)
21148_811989832202909_6892205713501542416_n

DSC_0267