Co mają w sobie małe biegi?
Mają w sobie świetną przyjazną atmosferę, tu biegacz czuje się częścią biegu, a nie tylko numerem startowym na liście startowej… tu jest klimat, tu się chce wracać.
Mały Pieniński Maraton – to właśnie taki bieg.

Przepiękna trasa wzdłóż Dunajca – prowadzi od Kupeli Cerveny Klastor (termy) 9 km w jedną stronę i powrót tą samą trasą. Trasa lekko pofałdowana, ale dla ścigaczy idealna na ściganie:)

13.09.2014 – zgodnie z prognozami pogody temperatura miała siegać ok 26 C i miało być słonecznie, a tymczasem Czerwony Klasztor przywitał nas mgłą, chłodem i na stert lekką mżawką.

Zgodnie z obietnicą Lacy – dostałam nr 1:)

001c

Bieg planowałam przebiec spokojnie, gdyż czułam, że moje mięśnie po 66 km w Krynicy jeszcze nie są w najlepszym stanie.
Ale jak zobaczyłam, że na Słowację przyjechała ekipa Visegrad Maratonu wraz z moim wspaniałym zającem – wiedziałam, że lekko nie będzie:):)

002k

Na bieg przyjechali również moi słowaccy przyjaciele z Maras Team:)
002l

003a

Oczywiście nie zabrakło i „świrów” z Beskit TV:):)

9:30 – start… lekka mżawka, ale zrobiło się jakoś duszno.
Robert: „to pobiegniemy tak lekko, rekreacyjnie”…aha…
Pierwsze kilometry jakoś spokojnie – z asfaltu skręciliśmy na trasę wzdłóż dunajca – przepięknie… część leci na maxa – my spokojnie, ale równym tempem.
3km…powoli wyprzedzamy… 5 km – dalej wyprzedzamy…
na 7 km ktoś z wracających już chłopaków mówi mi, że jestem 3 – to sobie myślę, no fajnie.
Jakby tak zostało – to rewelacja. Ale czy utrzymam tempo – bo nogi czuję konkretnie.
Ale głowa walczy – Robert „ciągnie” – oczywiście troszcząc sie, czy wszytsko ok.
9 km…. jestem 2 – biegnę za dziewczyną wygrywającą ok 30 km za nia…
Biegniemy równo…. na ok 10 km wyprzedziliśmy ją.. i teraz walka w głowie, by nie odpuścić…
11 km… tłumaczę sobie, że jeszcze tylko 7 km – to tyle co do mostu i z powrotem, czyli nie tak dużo. Oddech mam już coraz cieższy i czuję, że moje nogi, jakby przestawały mnie słuchać. I nie chodzi tu o ból czterogłowego czy łydki jak tydzień wcześniej, a ogólne wyczerpanie. Szybkie tempo, jakiego nie miałam od kwitenia daje w kość…
Dziewczyna za mną ciśnie… cały czas się trzyma ok 20-30 m za mną… ok 15 km – nogi już odmawiają posłuszeństa, ale Robert ile może to pomaga słowami. Dzięki niemu, mimo bardzo ciężkiego oddechu, totalnego wyczepania z jakiejkolwiek energii dobiegam do mety jako pierwsza baba:):)
Nr 1 jednak zobowiązuje;)
Gdybym biegła półmaraton – może bym dotrwała w tym tempie – jedno jest pewne – taki dystans biegałam najszybicej w swoim życiu, co było dla mnie szokiem – bo podobno po długich dystansach trzeba się pożądnie zregenerować by coś osiągnąć. Oczywiście nie był to świetny czas…ale dla mnie najlepszy:):):)

Na mecie padłam bez sił… biegenie beztlenowe jest ciężkie i meczy bardziej niż ultra – męczy inaczej. Ale adrenalina była wielka…
I ten bieg bardzo mi uświadomił – że to czy się dobrze pobiegnie – to zależy od wytrzymałości i przygotowania – oczywiscie, ale głowa i myślenie to chyba 3/4 sukcesu.
Wiem jedno, gdyby nie Robert – pewnie bym zwolniła, pewnie bym w końcówce nie miała sił utrzymać tą przewagę. Głowa, głowa, głowa… to, że walczysz z czasem, z kimś, że nie odpuszczasz… W Krynicy odpuściłam w momencie gdy pomyślałam czy zejść z trasy – to już była moja rezygnacja…
Cieszę się, że byłam w Pieninach – cieszę się, że spotkałam tam takich wspaniałych ludzi – i wiem, że za rok też tam będę:)
239

Milena:
001cc

Chłopaki z Bezeckiego Klubi Stara Lubovna
002i

414

I oczywiście nowa kolekcja Newline pomogła, a dostępna będzie już za rok – przecież musiałam przetestowac:):)

033

www.norafsport.pl