V Bieg Papiernika….
Droga do Kwidzyna była drogą przez męki…. głownie w tej znienawiodznej (od piątku) przeze mnie Łodzi. Porażka – w piątek przez Łódź jechaliśmy ponad 2 godziny.
Ciśnienie mi z nerwów podskoczyło, bo jak wiadomo nerwus jestem nie z tej ziemi…
Ale na szczęście już jak rozłożyliśmy się z namiotem, przygotowaliśmy rzeczy do sprzedaży
humor się poprawił. W piątek w biurze zawodów nie było tłumów, ale coś się działo….
Obok naszego namiotu mieliśmy kolejnych wspaniałych partnerów z Radia Gdańsk, ktorzy promują akcję :Pomorze biega.
IP (International Paper) organizator tej imprezy na prawdę się postarał:)
Nie dość że w pakietach startowych były Newlinowe Paski na numery startowe i czapeczka z daszkiem (oczywiście też Newline), to jeszcze na mecie pełny wypas.
Całościowo organizacja rewelacyjna. Ponad 2000 zawodników.
Jedyny minus, to niemiłosierny upał. Powiem szczerze, że jak 2 lata temu na Visegrad Maratonie był upał, to myślałam wtedy, że gorzej (cieplej) być nie może, a jednak może…
Mimo, iż przyjechaliśmy jako partnerzy biegu wystawiać się, to ja już sporo wcześniej postanowiłam, że wystartuję w tej Dyszce ( moja 4 Dyszka w życiu).
Myślę, ze gdyby nie ta pogoda i conajmniej 32-33C w cieniu, byłaby szansa na życiówkę.
A, że bieg wystartował o godz 11:15 – to upał był największy.
Pomysł biegu bardzo fajny, gdyż wybiagając ze stadionuw Kwidzynie trasa prowadzi w kierunku fabryki papieru IP. I ok 6 km trasy jest przez fabryę. Dla osób, które bigną pierwszy raz – robi to niesamowite wrażenie. Biegniesz obok wielkich maszyn z trocinami, pojemników z innymi materiałami pomocniczymi i w środku swoja własna stacja kolejowa. Niesamowite.
Trasa dość szybka, kilka miejsc, gdzie strażacy oblewają wodą zawodników – bezcenne przy tej pogodzie. Niestety niektórzy przeholowali i ich tempo nie było dostosowane do pogody i już od ok 4-5 km zaczęły się akcje służb medycznych. Kilka razy karetki musiały zabierać zawodników do szpitala. Tu mogli walczyć o czas tylko najlepci, najbardziej wytrenowani – niestety niektórzy za bardzo chcieli i nie liczyli się z pogodą.
Ja już po środowym treningu Boot Camp – cos przekręciłam w kolanie i bałam się czy w ogóle się uda wystartować, ale się dało. Wiedziałam też, że nie będę w stanie walczyć o życiówke, bo temperatura na to nie pozwala.
Bywało ciężko w niektórych momentach – ale udało się 48:07 i 44 miejsce wśród kobiet ( na 543 baby) to w sumie nie tak źle:)
Mimo, że było gorąco – to gorąca kiełbaska na mecie była zajebiscie smaczna, i pyszny żurek ( Seweryn namawiał, to trzeba było spróbować – pyszne)
A jak wiadomo – zimne piwko po biegu to część regeneracji – to zaczęłam regenerację od razu.
Niestety po biegu kolano było w jeszcze gorszym stanie. Nie było szans zgiąć do końca, a tu za tydzień Chojnik Maraton.Ale nic walka z kolanem trwa teraz ( 2-3 dni bez biegania – chyba) plus maść i okłądy i przejdzie. Już raz tak było – i szybko się poprawiło.
Będzie dobrze.
Jak się uda, to za rok na Papiernika przyjedziemy, może pogoda będzie lepsza na życiówki.
A tymczasem czekam na poprawę kolana, by szybko wyznaczyć trase Noraftrail Ultra.
Strona już prawie gotowa więc i trase trzeba będzie szybko wyznaczyć:)
Najnowsze komentarze