
Bieszczadzkie odkrywanie … czyli powtórka z rozrywki …trasami Rzeźnika I Maratonu Bieszczadzkiego
O tym, że w Szczawnicy poniosłam swoją porażkę pisałam ostatnio, ale porażka bardzo motywuje…
Tak fajnie się okazało, że miałam wczoraj i dziś możliwość biegania po Bieszczadach z moją przysłoroczną Rzeźnikową partnerką Anią:) Trochę przerażała mnie myśl, że jestem za cienka dla niej, ale chyba jest szansa, że nadrobię braki:)
Pogoda wczoraj rozpieszczała turystów – cieplutko, słońce świeci – rewelacja.
Wystartowałyśmy z Cisnej do Roztoki, potem czerwonym szlakiem w kierunku Balnicy.
Trasa przepiękna. Początkowo przypiekało słonko, ale później na szczęście dla nas pojawiły się chmury i trochę nam pomogły.
Biegło się super – choć to tylko 5 dni od maratonu w Szczawnicy.
Z czerwonego szlaku, zboczyłyśmy na prawo i przed Balnicą zeszłyśmy do naszej ekipy:)
Wyszedł nam całkiem niezły kawalek bo 28 km. I tak od połowy trasy marzyłyśmy o tym, by na „mecie” było zimne piwo. Piwa nie było, ale, poradziłyśmy sobie z tym wieczorem:)
I właśnie wieczorem usłyszałam jej wspaniały głos(Karolina Cygonek)…jest niesamowita, grają cudownie:)
http://www.youtube.com/watch?v=kd-2G1sjp9Y
Dziś czyli dzień przed Perun Maratonem – pobiegłyśmy sobie trasą krótszą – część trasy Maratonu Bieszczadzkiego z zeszłego roku, część trasy Rzeźnika (w drugim kierunku).
Jedno wiem…. zajebiste są te góry. Może kiedyś się uda obudzić tam na wschód słońca i porobić fajne zdjęcia:) Plan jest – trzeba wkrótce wcielić go w życie.
Może „ciotka” Marta będzie chętna przed Rzeźnikiem???:):)
Najnowsze komentarze